czwartek, 23 kwietnia 2015

Nudno nie jest- potop bez arki.

Czasami jestem perfidna i śmieje się z irytacji Jedynej, kryjąc uśmiech zza kanapy. Bo jak tu się nie śmiać, gdy dziecko z determinacją godna innej sprawy, wyciąga wiaderko do piaskownicy, przewraca je do góry dnem, wali łopatką, a potem dostaje wścieklizny, że pod spodem nie ma babki?
Dziś nudno nie jest od samego rana. Po przespanej całej nocy, ze słonkiem za oknem byłam pełna energii. Z werwą zabrałam się za pozostawiony, wczorajszy bałagan w kuchni.
Zbliżając się do zastawionych blatów, miałam asystę w postaci dzieci mych obojga.  Z  prawej Jedyna poszukiwała otwartej szuflady z nadzieją na  odnalezienie czegoś co się błyszczy ( na przykład noża, bo to takie fajne lusterko). Na lewo zaś Turlaj, omiatając mnie ogonem stał na dwóch łapach pomiaukując w nadziei ... nie wiem na co. 
No i  się zaczęło. Okręcając kran nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak dokładnie będę sprzątać. Syfon pod zlewem odpadł z ohydnym "plask" i  zarządził potop, a potem dokładne sprzatanie. Jedyna  siadając na tyłek w rosnąca kałużę  z radością zaczęła rozmazywać to co się wylewało po szafce na podłogę. Kocur zalany dosyć mocno, w popłochu uciekł zostawiając ślad przez całe mieszkanie. Zakręcenie kranu, niestety, nie było pierwszą sprawą o której pomyślałam.
Gdy już przebrałam Dziecko ociekające  Tym czymś co wyciekło z pod zlewu (było tam między innymi białko z jajka) zabrałam się za sprzątanie. W ogniu zagniewanych spojrzeń Jedynej w krzesełku i sfoszonego kota, który na dywanie pracowicie zlizywał to co  dostał w przydziale, myłam ziemniaki, wszystkie kosze, wiadra i inne atrakcje z magicznej szafki pod zlewem.
Bohatersko naprawiam sytuację, miałam " błysk" pod zlewem, a nawet pod szafką pod zlewem. Ufff.
...woń plugawego podstępu zaczęła unosić się nad Jedyną.

Teraz ekipa śpi, ja delektuję się gorąca herbatą i czekam az się jedyna zbudzi, by wyjść na ten piękny dzień.


niedziela, 19 kwietnia 2015

A WŁAŚNIE ŻE ODGAPIAJ!!!



Na widok cytryny się ślinimy, nawet sama myśl o tym cytrusie powoduje to zjawisko. Teraz, czytając o tym większość z czytelników, przełyka ślinę. Mózg jest niesamowity, potrafi zapamiętać pewne zachowania, które dzieją się poza naszą świadomością.
Naukowcy ciągle odkrywają fascynujące właściwości tego organu. Niemal jak czary działają neurony lustrzane, odkryte przez włoskich neurologów na przełomie lat 80 i 90 ubiegłego stulecia. Badali zależność zachowań naczelnych Było to wielkie odkrycie. Dotyczyło ono grup neuronów ruchowych- zaobserwowano, bowiem, że gdy badana małpa wykonuje daną dość złożoną czynność uaktywnia się pewna grupa komórek nerwowych, która reaguje także wtedy, gdy małpa obserwuje ten sam ruch wykonywany przez inną małpę.
Podobnie funkcjonujące grupy neuronów wykryto także u ludzi. Oznacza to, że interpretacja obserwowanego zachowania odbywa się w mózgu odbiorcy poprzez swoistą symulację. Nasz mózg pozwala nam odtworzyć automatycznie zachowanie drugiej osoby dzięki temu możemy zmapować jego zachowania i uczucia.
Neurony umożliwiają mentalne ”czytanie” i ”odtwarzanie” zachowań innego mózgu. Odkrycie neuronów lustrzanych stało się spektakularnych wydarzeniem w dziedzinie neurofizjologii oraz psychologii.

A jak to działa?
Gdy widzimy, że ktoś podnosi piłkę, sami wiemy jak to zrobić. Obserwowanie innych pozwala naszemu mózgowi nabywać umiejętności, a nawet umożliwia poznanie uczucia, które danej czynności towarzyszy ( radości, niechęci...)razem z dźwiękiem i otoczeniem.

A do czego mi ta wiedza?
Na przykład - znajomość tego zjawiska pozwala na zastosowanie pewnych trików będąc rodzicem. Rodzic to przebiegła istota, a może być jeszcze sprytniejszy. O zgrozo ! :)
Wyrabianie właściwych nawyków żywieniowych, zwłaszcza w czasach wszechobecnych chipsów i czekolady jest ważne... i trudne. Łatwiej gdy się zademonstruje. Dawanie pysznych, choć kwaskowatych malin dziecku przynosi wiele korzyści. Jednak jak podać ten owoc, który jest bardziej cierpki niż, na przykład słodkie jabłko? Można samemu zjeść, na oczach dziecka delektując się każdym kawałkiem owocu mrucząc z zadowolenia. Gdy dziecko podejdzie, a podejdzie na pewno, to zaproponować mu owoc podając wprost do buzi. Nowy smak, nowa konsystencja, ilość śliny zgromadzonej w kontakcie z owocem – zdziwienie. Jednak gdy dorosły się uśmiechnie wydając dźwięki zadowolenia wzmagane motywacją słowną, jest duża szansa na sukces.
Takie „małpowanie” jest bardzo sprytne. Rodzice często się dziwią, że dziecko, ledwo wyrastające metr od ziemi potrafi obsługiwać telefon, tablet ( w który to my dziobaliśmy palcem pół dnia by poznać jego podstawowe funkcje). Przecież nikt dziecka tego nie uczy. Dziecko uczy się samo- przez naśladownictwo.
Niby nic odkrywczego, dawanie przykłady to „garb” każdego starszego rodzeństwa. Przykład dawany nieświadomie też uczy, a nawet bardziej, bo dziecko to przekorne stworzenie.
Tak to już jest, że w domu, w którym rodzice czytają dzieci też garną się do literatury. Wyganianie dziecka na podwórko odnosi mały sukces, gdy robi się to wyglądając zza monitora, bo Facebook wciąga. Dziecku dać owoce, a samemu zajadać się paluszkami- to zwykle nie działa.
Ładnie zwracaj się do dziecka, mów do niego spokojnym tonem. No i robisz to, jesteś oazą spokoju, kwiatem lotosu. Ty do dziecka; proszę, dziękuję, okrągłe zdania i piękne formy, a dziecko co? A dziecko pyskuje, stosuje wybiegi, i burczy w reakcji na każdą prośbę. Co to za potwór? Dlaczego? A jak zwracamy się do siebie, my dorośli? Gdy maż nie wyniesie śmieci -foch, gdy żona rozmawia przez telefon z koleżanką 3 kwadrans- furia w oczach. Dorośli mogą, dorośli muszą na siebie pokrzyczeć, pozłościć się, powiedzieć: nie teraz, zaraz , potem. Dziecko nawet jak nie widzi to widzi. Dziecko jest sobie takim małym lusterkiem otaczającego go świata.
Ktoś powiedział,że dziecko jest jak naczynie- jest tym czym do tego naczynia włożysz. Staramy się, jasne że się staramy. Nasze dzieci to nasz skarb. Jednak czasami, zupełnie niechcący do tego naczynia- dziecka wpada niezbyt czysta skarpeta i „coś” z lodówki.
Warto się zastanowić nad własnym zachowaniem, by wpłynąć pozytywnie na zachowanie dziecka. Na cale szczęście nie ćwiczone umiejętności są wypierane przez te częściej wykonywane i można coś wyeliminować. Powolutku , krok po kroczku. Panna poniżej odgapiając od dorosłych potrafi zrobić całkiem dobre ciasto na placki, choć nikt tego jej nie uczył- czary.

Barbara Zalewska



Bibliografia;
Marzena Żylińska,Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie sie przyjazne mozgowi Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika Toruń 2013
Iacoboni, M., Mazziotta, J. Mirror Neuron System: Basic Findings and Clinical Applications; Neurological progress 2007
Daniel Goleman, Neurony, które łączą ludzi, w: Charaktery, GWP Maj 2007
Joachim Bauer, Empatia. Co potrafią neurony lustrzane, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2008

sobota, 18 kwietnia 2015

Zła do szpiku kości

Jestem okropną matką. Niby się staram, a wszystko robię źle.Nie umiem karmić, ubierać, spędzać razem czasu. Ba! nawet nie umiem jej dać dostosowanych odpowiednio zabawek.

Nie umiem karmić.
Pomijam ostracyzm społeczny gdy w zeszłoroczne lato, w parku karmiłam niemowlę butelką.Butelka nie wywołuje takiego szoku jak to co teraz je moje dziecko- upodobała sobie kabanosy francuskie. A mogłam jej dać takie pyszne, mięciutkie, paróweczki- pełne MOM-u , papieru i żelatyny z resztą tablicy Mendelejewa.
- Pani, ta mała przecież tego nie pogryzie.

Ma zęby, nawet całkiem sporą armię 6 bielutkich , gotowych do działania zawodników, którzy to ku utrapieniu przechodniów i pań w windzie gryzą :
- razowe pieczywo chrupkie,
-rzeczone kabanosy,
-suszone mango,
i co chyba najgorsze, natkę pietruszki ( tak tak jak koza)

Nie umiem ubierać.
Akcja z czapeczką, to już nie nowość. Czapkę dziecko ma mieć zawsze, bo zimno ( +20 stopni ), bo wieje, bo świeci słońce, bo... bo dziecko nie może być bez czapki. Do tego dochodzi dziecko bez rajstop, albo w rajstopach, ale bez spodenek tylko w spódniczce.Niechodzące dziecko MUSI mieć buty ( tu często nazywane paputkami). No i najważniejsze dziewczynka ma być różowa, cała od stóp do głów od "paputków", przez "czapurkę" aż do zaróżowionych policzków z przegrzania. Granatowej kurtki dziewczynki nie powinny nosić bo to zły Gender jest i kropka.

Ja nie nosze czapki= moje dziecko nie nosi czapki.
Ja nie zakładam pod spodnie rajstop= moje dziecko zakłada skarpetki.

Nie umiem spędzać czasu z dzieckiem i mam złe zabawki.
Znów zły gender :P  Dziecko moje,  zapewne i inne  też, intryguje coś co jest wprawione w ruch. Samochody rożnej maści; błyszczące, duże, brudne, warczące ...( epitetów bez liku)  są dla dziecka ciekawym obiektem. Dziecka obojga płci. Jedyna z lubością bawi się strażą pożarną i wszelkimi innymi pojazdami, wydając z siebie rózne piski i bulgoty układające się w radosne brum -brum-brum. No i się bawi w wózku pluszowym zającem. Ten zając ma mordercze zakusy na Jedyną, bo zdaniem jednej Pani uszka jej wybiją oczka.  Bo mają Plastikową wkładkę- no litości !!!

Jeszce jest maść majerankowa. Bywa i tak, że katar dopadnie Jedyną. Maść majerankowa, w stosownym dla składników kolorze ułatwia oddychanie zakatarzonemu ( jak się pewnego razu okazało nie tylko dziecku ). maś ta wywoluje fale troski,że moje dziecko ma strasznie znielone gile.

Moje dziecko= moje gile ( nawet te zielone z majeranku)

Taką to jestem sobie matką. Teraz już wiem, dzięki uprzejmości czujnego społeczeństwa, że:
- jestem zła do szpiku kości,
- że moje dziecko jest pozbawione kwintesencji smaku dzieciństwa w postaci różowego i pysznego wyrobu wędliniarskiego,
- że spadnie na jedyną i na mnie też  klątwa boga od czapek, który się srogo zemści za gołą głowę Jedynej.
- że brak różu i zabawa samochodami to gender, zły oczywiście. Od tego zła moje dziecko będzie się chciało bawić z chłopcami -> zwichruje jej się psycha-> zostanie "lesbą"-> wyrosna jej wąsy jak  Konczicie Kiełbasie
- jestem również złą matką, bo daje dziecku do picia wodę i nie jest ona ciepła ( pił ktoś kiedyś ciepłą wodę?- musi być wyborna  :P  )
- Jestem złą matką bo moje dziecko nie je słodyczy,  za to z chęcią je buraki :P

Gdy ktoś bije dziecko to "Społeczeństwo " odwraca głowę, bo  to nie jego sprawa, bo widocznie zasłużyło, bo klaps to nie bicie, bo tez bili... ale gdy moje dziecko je  kanapkę z pasztetem to już - ZŁA MATKA.

Mogę być sobie złą matką, ale moje dziecko jest zdrowe, radosne i doświadcza powiewu wiatru w tym co niebawem będzie bujną czupryną.
 Uffff.