niedziela, 8 lutego 2015

Wielkie zanurzenie

Gdy Jedyna miała pięć miesięcy i już wykazywała  niezwykłe zainteresowanie przemieszczaniem się, a woda wywoływała w Niej  euforyczny nastrój, rada była tylko jedna- Basen. Sposób zabawy w wanience, kończący się wychlapaniem całej jej zawartości również wskazywał na to, że zajęcia na basenie będą niezbędne.
Teraz każdy niedzielny poranek wygląda tak samo; Tata robi jaja na miękko, ja pakuję zieloną torbę, a potem wyruszamy.  30 minutowe "lekcje" mijają jedna po drugiej, Jedyna robi się co raz śmielsza i bardziej zainteresowana ruchem. Z ogromną radością chlapie, pluska, nurkowanie jest dla niej zwykła aktywnością w wodzie. Sama mam wrażenie, że po każdym niedzielnym poranku, moja Córcia jest sprawniejsza.
Starsze pokolenie wieszczyło katar, zapalenie płuc i grzybicę wszystkiego, a tu jak na złość, Jedyna zdrowa i zadowolona ( teraz ma katar, ale to z innego źródełka ).
Cudnie jest "uprawiać sport" z taką Maluszką- mimo porannego pośpiechu w niedziele- warto. Spędzamy czas wszyscy razem, cała nasza trójka "pływa" i sport to zdrowie. Trochę żal, że samemu nie można w tym czasie "robić basenów" ale frajda jaką ma Jedyna udziela się wszystkim, nie tylko nam rodzicom, ale i innym mniej śmiałym dzieciom.Tata nadrabia dodatkową godziną  wieczorową porą, ja, no cóż, codzienny dwugodzinny marszo- spacer wystarcza.
Chyba dość popularne jest teraz chodzenie na niemowlęce szkoły pływania, nie wiem, nie interesowałam się. Wiem za to, że jeśli się ma ruchliwe dziecko, to każda forma zaplanowanej aktywności fizycznej  jest zbawienna i dla rodzica i dla dziecka. Baseny dostosowane do zajęć z maluchami mają wodę, która jest dla mnie wystarczająco ciepła (32 stopnie ) więc i ja się moczę. Rozwijam głownie sprawność mięśni ramion, a mój przyjaciel brzuch ma się dobrze.
Nic to, kto może to do wody.
Idę poskramiać Złośnicę.

1 komentarz: